Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 226 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Retro I
Nic, tylko cisza. Głucha, przenikliwa, obezwładniająca.
Żadnego dźwięku, żadnego ruchu. Bezwład, jakby nie z tego świata...
- Anno, obudź się, już czas.
Usłyszała stłumiony głos, dochodząc do niej jakby z oddali. Nie chciała otwierać oczu, tak dobrze jej się spało, tak spokojnie.
- Anno, obudź się. – Wołanie powtórzyło się. Tym razem bardziej stanowcze i natarczywe.
Tato, proszę. Nie budź mnie, nie teraz. Nie teraz...
- ANNO! – Poczuła lekkie szarpnięcie.
Niechętnie otworzyła oczy, mrużąc je przed lekkim światłem. Czuła się jakby spała bardzo długo, o wiele za długo.
- Wstań, zaraz koniec podróży. – Naprzeciw niej stanął mężczyzna. Srogie rysy twarzy, bystre oczy ukryte za okularami, czarne włosy a wśród nich srebrne kosmyki przyprószone upływem czasu.
Ubrany w czarny garnitur , nerwowo ściskał w dłoni , skórzany neseser. Starał się nie patrzeć na córkę, unikał jej wzroku.
Dlaczego?
Czyżby czuł poczucie winy? Dręczyły go wyrzuty sumienia? Czy może wszystko to czynił w imię większego dobra?
Jedno było pewne, nie mógł spokojnie spojrzeć dziewczynce w oczy.
Dziecko leniwie przetarło oczy wierzchem dłoni, powoli przyzwyczajając się do półmroku panującego w pomieszczeniu.
Metalowe ściany, lekki kołysanie podłogi. Czyżby znajdowała się pod wodą...?
Czuła straszną senność i lekki ból głowy. Mimo tego, radośnie zeskoczyła z łóżka. Postawiła niepewnie stopy na metalowej posadzce. Lekko zachwiała się, nie upadła.
Ciekawskim wzrokiem omiotła otoczenie, w granatowych oczach zamigotały iskierki zdziwienia.
Przygładziła , rozczochrane podasz snu, jasne włosy. W przejęciem zaczęła wpatrywać się z różową spinkę na końcu swojego warkocza. Na jej twarzy zagościł lekki uśmiech, uwydatniając dołeczki w policzkach.
Anna Thomson była wesołym, pogodnym i bardzo radosnym dzieckiem. Zawsze pełna życie, ciekawska wszystkiego.
Była taka, aż do pewnego momentu.
- Tatusiu , gdzie jesteśmy? – Spytała patrząc na ojca.
Ten, nie odpowiedział od razu, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Tato? – Powróżyła z nutką zniecierpliwienia w głosie, chcąc zwrócić na siebie uwagę ojca.
- Jesteśmy na łodzi podwodnej kochanie. – Mężczyzna w końcu spojrzała na nią z wymuszonym uśmiechem. – Wiesz co to, prawda?
Pokiwała ochoczo głową. – Tak wiem., mama mi o niej opowiadała... Tatusiu, czy ja spałam podczas podróży?
- Tak, spałaś. Spałaś długo... Ale nie martw się, jesteśmy na miejscu...
Na miejscu? Czyli GDZIE? Gdzie jest to miejsce? Tak odległe...
- Na miejscu? – Spytała się, chwytając w dłoń plecak.
-Tak... Więcej powiem ci jak wyjdziemy stąd. – Złapał ją za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
Oślepił ją blask słońca, w uszach rozbrzmiały nieznane dotąd odgłosy. Poczuła na twarzy powiew morskiej bryzy.
Gdzie ja jestem?
- Ostrożnie! – Krzyknął ktoś za jej plecami. Otworzyła oczy.
Stała na drewnianym pomoście. Fale leniwie rozbijały się o brzeg. Wpatrywała się przed siebie, w nieznany krajobraz.
- Tato, gdzie ja jestem...?
Bujna , zielona roślinność porastała zbocza wyspy.
- W domu, Anno, w domu...
Odwróciła się w kierunku ojca.
W domu... Czyim domu...?
-To będzie twój nowy dom, musisz zostać tu na jakiś czas... –Wskazał dłonią na wyspę i odwrócił wzrok.
- Ale, tato... Co... Zostać... Dlaczego?- Dziewczyna spojrzała na ojca. Jej wesoła wcześniej twarz przybrała smutny wyraz.
- Wybacz, nie mogę ci nic powiedzieć. Mam dużo pracy, zostaniesz z tymi ludźmi na jakiś czas, oni się tobą zaopiekują...
- Tato... Tatusiu , powiedź , że to żart... Proszę, tato... – Powiedziała bardzo cicho, a jej głos zadrżał ze strachu.
- Anno, spokojnie, obiecuję, że wrócę po ciebie.
Podszedł do mężczyzny stojącego na pomoście, uścisnęli sobie dłonie. Wymienili znaczące spojrzenia, ojciec Anny szepnął przybyszowi na ucho. Co on potwierdził skinieniem głowy.
Podszedł do córki.
- Tato... – W jej oczach pojawiły się łzy. – Błagam...
- Wybacz mi, tak musi być uważaj na siebie.- Przytulił ją . Odwrócił się plecami do niej i ruszył w stronę łodzi.
Wszystko to nie tak miało wyglądać, nie tak...
Anna chciała biec w stronę pomostu, lecz nie mogła. Poczuła jak ktoś złapał ją za ramie.
Chciała się wyrwać.
-Spokojnie, nic ci się nie stanie. – Powiedział ktoś spokojnym tonem , bez żadnych emocji w głosie.
Resztę wydarzeń działa się jak przez mgłę.
Płacz, głośny krzyk.
Plusk.
Potem znów nastała ciemność.
I nic więcej.
Ile tajemnic może skrywać ta dziesięcioletnia dziewczynka?
Ile...
Retro II
Kochany pamiętniku.
Dziś są moje piętnaste urodziny. Mam wrażenie ,że wszyscy o nich zapomnieli.
Nawet ja sama.
Czasem sama się dziwie ,że pamiętam. Bo, tutaj czas płynie zupełnie inaczej.
Szczęście jest ulotne, pęka jak bańka mydlana.
Znika jak sen.
Chwytasz je w dłoń, a za chwilę zostajesz z niczym.
Natomiast smutek?
On jest wszędzie, wsiąka do twego serca, obezwładnia całą twoją duszę.
Wszystkie złe i przykre chwilę zdają cię trwać w nieskończoność. A ty, powoli się w nich zatracasz.
Tak właśnie minęło te pięć lat.
Pięć lat od kiedy po raz ostatni zobaczyłam swego ojca.
Co czułam na początku?
Żal , gniew , rozpacz?
Tak, a nawet dużo więcej.
Każdego dnia naiwnie dreptałam na pomost. Naiwnie wpatrywałam się w ocean, z nadzieją ,że lada chwila pojawi się on.
Że pojawi się i zabierze mnie z tego przeklętego raju.
Tak było niemal co dzień, lecz , wraz z upływam lat zrozumiałam ,że on nie pojawi się. Że zostanę tu na zawsze.
Nie byłam już dzieckiem, weszłam w wiek młodzieńczy. Stałam się mniej naiwna, coraz bardziej oddalałam się od mieszkańców wyspy.
Coraz bardziej zamykałam się w sobie.
Jednak, w głębi duszy pozostała mi iskierka nadziei.
Z czasem była coraz jaśniejsza.
Aby pewnego dnia rozbłysnąć pełnym blaskiem...
Dziś są moje piętnaste urodziny.
Nie liczę na prezent, nauczyłam się od nich niczego nie oczekiwać. Traktują mnie jak powietrze.
Szczególnie on, Bejamin.
Nasz ‘przywódca’ .
Każda decyzja musi być uzgodniona.
Od kilku tygodni, zauważyłam, że znika często do dżungli. Jestem bardzo ciekawa , co on tam robi?
Ludzie powiedzieli mi ,że nie mogę się pytać o to. Najlepiej abym siedziała cicho i udawała, że nic nie widzę.
Ale, jak mam udawać? Gdy mnie to tak ciekawi?
Mam nadzieję, że ON powie mi więcej...
Wśród nas jest kilka osób w moim wieku. Chociaż, większość z nich jest młodsza. Na przykład Megan, chciałabym z nią porozmawiać, ale się boję. Ona jest jedną z Nich.
Ben też ma córkę. Jest ode mnie dużo młodsza. Mam nadzieję że tak dorośnie to się zaprzyjaźnimy.
Dziś też TO widziałam.
Wiem ,że będzie dobrze.
Trzeba tylko poczekać.
Oni wrócą. I nas uratują.
Ps.
Lubię Bena.
Ale , to nasza wspólna tajemnica, mój pamiętniku...
Anna
Ona jest światłem, jest nadzieją.
Rozbłyśnie pełnym blaskiem...
Retro III
Tydzień temu.
Nie lubię pomidorowej…
Białe, wonne opary unosiły się w górę. Kłębiąc się lekko, osnuwały małe pomieszczenie.
Nie zjem jej. Nie ma mowy.
Przy okrągłym, drewnianym stole siedziała skulona postać. Co jakiś czas przeczesywała dłonią , od niechcenia, jasne blond włosy.
Pożryj ją zanim ona pożre ciebie…
Z niezwykłą uwagą i skupieniem wpatrywała się w miskę pełną zupy. Za swój cel obrała leniwie unoszącą się na powierzchni, nieco rozgotowaną, marchewkę.
Matko, ona się patrzy na ciebie…
Zmrużyła,ukryte za prostokątnymi okularami, oczy. Przez chwilę wpatrywała się w talerz, następnie przeniosła wzrok na drewniany zegar. Starając się nie mrugać śledziła bieg wskazówki.
Sekunda za sekundą mija, nie zatrzyma jej nikt…
Jak zahipnotyzowana wodziła wzrokiem za tarczą zegara.
Dokładnie słyszała ciche, lecz wyraźne tykanie. Które, w tej ciszy, wydawało jej się niemal magiczne.
Ona jest światłem, jest nadzieją…
Zamknęła oczy.
Dokładnie wsłuchała się w melodię ciszy.
Nie chciała, aby ktokolwiek jej przeszkodził.
Pogrążała się w świecie marzeń, nierealnych pragnień.
Odcinała się od rzeczywistości, już tak od piętnastu lat.
Była to jedyna rzecz, której nikt nie mógł jej zabronić…
Przeklęty raj, daleki kraj, miejsce skąd nie ma ucieczki.
Ponad krańcem, ponad czasem.
Nie odnajdzie go nikt…
Nigdy…
Z zamyślenia wyrwał ją głośny dźwięk zegara. Głośne,melodyjne tony rozbrzmiały w pokoiku.
Nastało południe.
Anna Thomson była już dorosłą, dwudziestoletnią kobietą. Dorastała i mieszkała na tej wyspie. Przez piętnaście lat musiała stawiać czoło rzeczywistości, zupełnie odmiennej, jaką pamiętała z dzieciństwa.
Tutaj nie było miejsca na uczucia, rozum dyktował najlepsze rozwiązania.
A serce pozostawało ukryte głęboko, w cieniu spokoju.
Tutaj każdy musiał się dostosować. Nie było miejsca na sprzeciwy.
Jednak nie każdy umiał się przystosować, stłumić emocji.
Tak było właśnie z nią, nie chciała mi się poddać.
Nie chciała być taka jak oni, nie teraz, jeszcze nie teraz.
Szczególnie, jeżeli miała jeszcze tyle do zrobienia…
Z każdym dniem oddalała się coraz bardziej,lecz, jednocześnie upodobniając się do nich.
Stawała się coraz bardziej zamknięta w sobie, brnęła coraz głębiej we własną świadomość.
Poznając coraz lepiej siebie, swoje obawy, pragnienia.
Sekrety…
Ile tajemnic może skrywać ta dziesięcioletnia dziewczynka?
Ile...
Nastało południe.
Kobieta otrząsnęła się z letargu, potrząsnęła lekko głową, aby odpędzić myśli.
Spojrzała po raz ostatni na niedojedzony talerz zupy, straciła apetyt.
Znów, lekko zamyślona wstała i odsunęła krzesło. Powolnym krokiem skierowała się w stronę szafki.
Wiedziała, czego szuka.
Twój jedyny prawdziwy przyjaciel.
Wśród pożółkłych kartek papieru ukryta atramentowa dusza.
Z lekkim uśmiechem potarła okładkę pamiętnika. Pomimo upływu czasu był dla niej tak samo ważny jak kiedyś.
To jemu poleciła wszystkie swoje zloty i upadki, największe sekrety i drobne kłamstewka.
Chwyciła ołówek w dłoń, aby coś zapisać.
W tym momencie przez lekko uchylone okno dotarł do jej uszu głos.
Podeszła do niego i lekko rozsunęła zasłony.
Ostrożnie wychyliła się, aby zobaczyć, do kogo należy głos.
Jedna chwila, sekunda, minuta.
Jak wieczność się wlecze…
Wolnym krokiem, w stronę domu swego zmierzała Ben. Kilka razy spojrzał przed siebie. Przyspieszy kroku zniknął z pola widzenia Anny.
Zawsze to samo uczucie, zawsze ta sama chwila.
Co tak szybko przemija .
O tak już od kilku lat.
Nie łatwo mówi się o swoich sekreterach, szczególnie, jeżeli wiesz, że nie zostaniesz wysłuchany.
Tak trudno mówić o uczuciach, jeżeli nikogo one nie obchodzą.
Tak trudno kochać, jeżeli nikt cię nie pokocha.
Blondynka szybko schowała się za zasłoną.
Znów to samo uczucie.
Lekkie drżenie rąk, cichutkie kołatanie serca. Dziwny ucisk w żołądku.
Dlaczego?
Radosny błysk w oku, lecz tylko na pozór.
Wieczna gra, udawanie.
Aby tylko prawda nie wyszła na jaw.
Anna pochyliła się na pamiętnikiem, aby zapisać ostatnie zdanie. Chwilę wpatrywała się w pustą kartkę.
Kilka nieśmiałych ruchów dłoni.
Kilka zwykłych liter.
A mówią dużo więcej.
Zamknęła pamiętnik i ze spokojem usiadła, aby skończyć posiłek.
Z dziwnego uczucia nic nie zostało, prawie nic.
Lekki rumieniec i błysk w oku mówiły wszystko.
Bo nic więcej nie trzeba było mówić…
Kocham cię Ben.
Od kilku lat.
Nie ważne, że ty nie kochasz mnie i nigdy nie będziesz.
To już nie ważne.
Kocham...
Retro IV
W pomieszczeniu panowała niemal całkowita ciemność. Rozświetlało ją tylko lekkie światło lampki stojącej na zawalonym papierami biurku.
Pokój zdawał się być niema całkowicie opustoszałym, jednak cichy odgłos przesuwanego krzesła zdradzał czyjąś obecność.
Nagle, masywne drewniane drzwi otworzył się z przenikliwym skrzypieniem. Do środka weszły dwie osoby.
Człowiek ukryty w mroku poruszył się.
Wysoki mężczyzna wprowadził młodą kobietę. Stukot obcasów rozniósł się echem po pomieszczeniu. Szła nieco niepewnie, widać była nieprzyzwyczajona do chodzenia z takim obuwiu.
Mrużąc oczy spojrzała w kierunku postaci ukrytej w mroku. Po chwili zajęła krzesło wskazane przez mężczyznę.
- Witaj. – Rozbrzmiał głos wydobywający się z ciemności. – Jak miło cię znów wiedzieć…
- Nie jestem tu na pogawędce. – Przerwała mu stanowczo kobieta. Światło oświetliło jej twarz. Miała łagodne rysy, lecz oczy miały stanowczy i dość zimny wyraz. – Mamy dokładnie 31 minut zanim zobaczą, że znikłam. – Spojrzała na zegarek.
Rozmówca znów poruszył się. – Dobrze. – Gdy się odezwał podniósł głos.- Jak on się czuje? Wszystko idzie zgodnie z planem?
- Jak najbardziej. – Odpowiedziała krótko. Po chwili zaczęła grzebać w swojej torebce. Wyciągnęła z niej nieco pomiętą kartkę papieru. Wstała i skierowała się w kierunku drugiego krzesła. Znów usiadła na swoim miejscu.
- To lista wszystkich osób, które przeżyły. Myślę, że z czasem te lista może się skrócić. – Dodała tajemniczo.
- Hm, niecałe pięćdziesiąt ludzi. To i tak dużo. Myślę, że niedługo będą chcieli wiedzieć więcej. – Zrobił przerwę. – Szczególnie on, Will, będzie chciał uratować swoją przyjaciółkę. Myślę, że to nastąpi za jakieś dwa tygodnie. A ty, co myślisz?
- Mam przeczucie, że tak właśnie będzie. – Odgarnęła z czoła kosmyk, który wymoknął się z koka. Spojrzała także na zegarek. – Jestem tego pewna, że będzie chciał uciec. Zaproponuje mu pomoc w ucieczce, najpierw jednak zdobędę jego zaufanie. Po prostu będę działać zgodnie z ‘planem’. W końcu sprawdza się od już od piętnastu lat. – Lekki uśmiech zagościł na jej ustach.
Mam już dość takiego życia… Ciągłe udawanie, kłamstwa, intrygi.
- Tak, przez te wszystkie lata spisujesz się doskonale. Nawet nie podejrzewają, kim jesteś na prawdę. Jako nieśmiała i zagubiona kobieta jesteś bardzo przekonująca. – Zaśmiał się.
W tym czasie blondynka nawet nie drgnęła. Wpatrywała się cały czas przed siebie, co jakiś czas zerkając na zegarek.
- Lepiej, aby nie dowiedzieli się, na co naprawdę mnie stać. – Powiedziała bardzo spokojnie. – Niech myślą nadal, iż jestem szpiegiem Dharmy.
Czasem chciałabym, aby to jednak była prawda.
- Ależ, oczywiście,że będą tak myśleć. Nawet on nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest szpiegowany. Nie, to złe słowo. Lepiej nazwać to obserwowaniem. Mam nadzieje, że mogę liczyć na odpowiednie ‘przedstawienie’, gdy dowiesz się o jego… Przypadłości. Jak na razie dobrze grasz swoją rolę. Łzy przychodzą ci coraz łatwiej. Niedługo uwierzę, że naprawdę taka jesteś. Właśnie, pamiętnik gotowy?
- Tak, czeka tylko, aby go ktoś przeczytał. Postaram się, aby pierw wpadł w ręce Alex. A teraz wybacz. – Podniosła się z miejsca. – Muszę pomału wracać na Wyspę, porozmawiamy następnym razem.
- Miej go na oku, chociaż, ostatnio chyba zbytnio się do niego przywiązałaś.
Dziewczyna pomału odwróciła się. – Nie rozumiem, co masz na myśli.
- Och, doskonale rozumiesz. Wiem, że zależy ci na jego bezpieczeństwu tak jak mi, albo, może i bardziej.
- Wybacz, ale nadal nie rozumiem. – Zbliżyła się do krzesła.
- Nie udawaj niewiniątka, którym nie jesteś. – On także wstał. – Wiesz, że tu nie ma miejsca na uczucia. Miłość może ciebie bardzo szybko zgubić, pamiętaj jak było z twoim ojcem…
- Nie mieszaj go do tego. To jest tyko sprawa między nami.. Obiecałeś, że będę mogła go zobaczyć. Mam już dość tego czekania. – Podeszła do drzwi.
- Zobaczysz go w swoim czasie. Na razie masz inne obowiązki.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić! – Podniosła głos.
Nagle poczuła silne szarpnięcie.
- Jak… Jak śmiesz! Puść mnie! – Krzyknęła, gdy znalazła się twarzą w twarz rozmówcą.
- Nie zapominaj gdzie twoje miejsca. – Powiedział i znów usiadł w mroku.
- A ty nie zapominaj, kim ja jestem. – Warknęła.
- Będę pamiętać, Ann. Możesz być tego pewna. A ty go i tak kochasz, nawet, jeżeli tego nie wiesz. – Jego głos umilkł a pokój pogrążył się w całkowitej ciemności.
- Nigdy go nie kochałam! Nigdy.
Echo jej głosu rozniosło się po pustym pokoju, a ona sama zamknęła z hukiem drzwi.
Nigdy…
Retro V
Siedziała bez ruchu, wpatrywała się w błękitną toń oceany. Czuła pod palcami mokre drewno. Lekka bryza owiewała jej twarz. Patrzała jak słońce rzuca delikatne iskierki na niespokojną wodę. W jej oczach wesoło grały słoneczne refleksy. Jednak, były to tylko pozory.
Wszystko to, co tu robiła, kogo grała, kim była. Wszystko to było zwyczajną grą.
Zwykłem udawaniem.
Walką o ‘ przeżycie ‘ każdego dnia.
Tylko, po co?
Jaki to miało sens? Zwykłe ‘ przeżywanie ‘ następnego dnia. Życie wbrew samej sobie?
Odgarnęła kosmyk włosów, które smagał wiatr.
Z kieszeni spodni wyjęła lekko zaostrzony ołówek. Odwróciła się i sięgnęła po szkicownik leżący tuż za nią. Otworzyła na wcześniej zaznaczonej stronie.
Ołówek zawisł nad pożółkłą kartką papieru.
Czym dla niej było życie?
Codzienną walką z własnymi słabościami. Z własnym prawdziwym ‘ja’.
Wprawnym ruchem dłoni zaczęła kreślić pierwsze kreski. Z wielka dokładnością i starannością pracowała nad każdym swoim rysunkiem. Chciała, aby były one idealne. Tak idealne, jak ona nigdy nie będzie.
Delikatnie zaznaczyła kontury rysunku. Leciutkie linie były porozrzucane po całej kartce.
Mimo iż był to na razie tylko szkic wraz z upływem czasu zaczęły pojawiać się pierwsze kształty.
Jakby z mgły, z umysłu Anny zaczęły wyłaniać się wspomnienia. Blade, niewyraźne, niechciane.
Potrząsnęła głową, aby się ich pozbyć.
Jednak, obrazy były coraz bardziej natarczywe.
Z każdą chwilą było ich coraz więcej, więcej, więcej…
Stawały się coraz wyraźniejsze, obrazy barwniejsze a dźwięki wyraźniejsze.
Już słyszała w uszach dziecięcy śmiech…
W domu panowało niezwykłe poruszenie. Atmosferę pośpiechu i napięcia można było odczuć już na samym progu.
W drzwiach stała młoda kobieta. Na jej bladej twarzy lśniły drobne kropelki potu. Nerwowo poprawiała jasne włosy spięte w ciasny kok. Smutnym wzrokiem wpatrywał się w dwie osoby stojące tuż pod drzwiami.
Podbiegła do niej młoda dziewczynka. Uśmiechnęła się radośnie na widok matki a w jej policzkach ukazały się charakterystyczne dołeczki. Nie była zaniepokojona całą sytuacją, wręcz przeciwnie. Szczęście i ciekawość były wypisane w jej oczach.
Tuż za nią, trzymając w jednej dłoni duża walizkę a w drugie skórzany neseser, wolnym krokiem kroczył w kierunku dwóch kobiet. Spojrzał na żonę poważnym wzrokiem, a źrenice ukryte za okularami zwęziły się.
- Czy to jest, aby konieczne, Tom?- Spytała drżącym głosem kobieta.
- Tak, wiesz dobrze, jakie niebezpieczeństwo jej tutaj grozi. – Odezwał się, a jego głos był stanowczy. Mówił cicho tak, aby córka go nie usłyszała.
- Ale, czy, aby na pewno nie mam innego sposobu? Na Boga, Tom, ona ma dopiero dziesięć lat!
- Już tyle razy o tym rozmawialiśmy. Poradzi sobie, to dzielne dziecko. – Spojrzał na córkę. – Wiesz, że nie chce tego tak samo jak ty…
- A co ty wiesz, czego ja chcę… - Przerwała mu. – Anno! Chodź tutaj!
- Tak? – Odezwała się ciekawskim głosem. Uradowana patrzała raz na ojca raz na matkę.
- Słuchaj, kochanie… - Blondynka uklękła naprzeciwko niej. – Z tatą zdecydowaliśmy, że będziesz musiała wyjechać na jakiś czas… Takie, wcześniejsze wakacje… - Uśmiechnęła się, lecz jej uśmiech był wymuszony. – Ach, mam coś dla ciebie. – Wyciągnęła z kieszeni swetra srebrny naszyjnik. – Proszę, dostałam go od babci. Zawsze przynosił mi szczęście, teraz pora, aby pomógł tobie.
Założyła go Annie na szyję. Wstała i oddaliła się, aby popatrzeć na córkę.
- Uważaj na siebie kochanie. – Pogłaskał ją po włosach. – I pamiętaj, nie ważne, co inni o tobie myślą, ważne jest to, jaka naprawdę jesteś i co masz w sercu. – Spojrzała jej w oczy.
W tym samym czasie mężczyzna wyjął z kieszeni strzykawkę.
- Anno, podejdź tutaj. – Zawołał ją.
Szybko podbiegła do niego i zaciekawiona spojrzała na zastrzyk. – Co to?
- To, aby ci się lepiej spało podczas podróży. – Podwinął jej rękaw. – Gotowe.
Anna lekko drgnęła, gdy poczuła lekkie ukłucie.
Po chwili podłogo pod jej stopami zaczęła lekko falować.
- Co…?
Matka Anny zasłoniła usta dłonią.
- Co… Co się dzieje… - Urwała, gdy poczuła silne zawroty głowy. Po chwili osunęła się w ramiona ojca. Straciła przytomność.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz…
Blondynka wytarła łzę spływającą po jej policzku. Po chwili znikła w drzwiach.
Tom wraz z nieprzytomną dziewczynką udał się w stronę czarnego auta, które wraz z piskiem opon znikło za zakrętem…
Ocknęła się za mokrym pomoście. Wspomnienie znikło jak mydlana bańka.
Musiała stracić przytomność.
Szybko podniosła się z ziemi.
Zignorował ból głowy. Chwyciła szkicownik i ołówek.
Szybkim krokiem pobiegła w kierunku baraków, zostawiając ocean za sobą.
Zostawiając za sobą przeszłość…
I pamiętaj, nie ważne, co inni o tobie myślą, ważne jest to, jaka naprawdę jesteś i co masz w sercu.
CDN.
Ostatnio zmieniony przez Ann dnia Pią 14:56, 02 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|