Miasteczko budziło się dopiero do życia a po pokoju w jednym z wielu
białych domków krzątała się już młoda dziewczyna. Na łóżku zaczynała
rosnąć sterta ubrań. Chciała Ona tego dnia wyglądać lepiej niż zwykle.
- Atena! - z dołu rozległo się wołanie
- Już idę - odkrzykneła dziewczyna, zakładając kolejną koszulkę.
Usmiechneła się do siebie i wychodząc z pokoju zabrała nie wielki plecak.
Weszła do kuchni gdzie roznosił się zapach kawy.
Przy stole siedział ojciec z jak zwykle surową twarzą, na której już
dawno nie widziała uśmiechu. Matka, spokojna osoba, stała przy piecu.
- Dzień dobry - powiedziała Atena siadając przy stole.
Śniadanie mineło w cichej atmosferze, ojciec czytał gazetę a mama
znowu była myślami gdzieś daleko.
W końcu wybiła godz. 7 i Atena poszła w strone przystani.
Na końcu pomostu stał pan Dietl, właścieciel łodzi na której Atena pomagała
podczas rejsów w które zabierał On turystów.
- Witaj Ateno - powiedział Dziś tak jak mówiłem, będziesz miała pomoc
- uśmiechnął się - Mam nadzieję że się dogadacie.
Nikos chodz tu i przywitaj się.
Spod pokładu wyszedł chłopak który miał koło 20 lat.
Zeskoczył na pomost i uśmiechając się podał dziewczynie rękę.
Serce jej zabiło mocniej, z dwóch powodów - był On cholernie przystojny
i intrygujący. Atena nigdy nie miała do czynienia z mordercą.
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach