Paulie Estacande |
Wysłany: Pon 23:34, 24 Mar 2008 Temat postu: Retro Paulie |
|
Samochód minął PUB.
- Cholerne zadupie- powiedział Pietro, dopijając piwo.
- Wyrażaj się- skarcił go Paulie, - w ogóle nie wiem po co z tobą tu przyjechałem.
- Oj braciszku, braciszku ty zawsze taki święty. Przyjechałeś tu bo obiecałem Tottiemu, zrobić robotę i ją zrobię, a ty się o mnie strasznie martwisz i nie puścisz mnie samego.
- Zamknij się, gdyby nie ja siedziałbyś jeszcze w Brooklynie i..
- Dobra a gdybyś ty mnie posłuchał i pogadał z Tottim dostałbyś jakąś w porządku robotę, a nie sprzedawał u starego Mario.
- Nigdy nie ruszę brudnych pieniędzy.
- Twoja strata, a teraz cicho. Wchodzi.
Do baru wszedł potężnie zbudowany mężczyzna, miał skórzaną kurtkę i krotko przystrzyżone włosy, płk. Blackvile podszedł do baru i zamowił
- to co zwykle, Pete i daj mi mój pokój.
- oczywiście pułkowniku.
Z pokoju za barem wyszła młoda blondynka
- masz 5 minut przerwy Kitty- krzyknął barman.
Blackvile wsezdł do pokoju i powiedział
-3 minuty!
-Dobra teraz ją czymś zajmij, nie wiem pogadaj- polecił bratu Pietro
- Jak?
- No nie wiem do jasnej cholery! Zabajeruj ją, powiedz że ci się podoba, albo pogadaj o pogodzie! Potrzebuje 5 cholernych minut!
- Dobra, dobra nie denerwuj się! - powiedział Paulie i podszedł do blondynki. Pietro udał się do baru.
-Chyba coś upuściłaś- zaczął Paulie
- daj spokój jeśli to podryw nie masz szans.
- Nie naprawdę coś upuściłaś.
- Jak jesteś taki mądry to podnieś.
Paulie skarcił się w duchu, i podniósł z ziemi jakiś papier
-To nie moje- powiedziała stanowczo
-Wybacz chciałem być miły.
-Nie to ty wybacz. widzisz tego tam faceta.- wskazała na potężnego mężczyznę o tępym wyrazie twarzy.
- Pilnuje mnie, żebym się nie oddalała. Uważają mnie za własność.
- Przykro mi. - Pauliemu zrobiło się jej żal.
- A mi nie po 2 latach można się przyzwyczaić.
Od początku rozmowy minęły 4 minuty a nikt jej nie wołał
- Blackvile ma gościa, pewnie załatwia "interesy".
-Pewnie tak. - mruknął Paulie.
Nagle zobaczył że Pietro, wychodzi z pokoju minę miał taką jakby miał kogoś zabić. Kitty poszła do pokoju.
-Wiesz co ten Blackvile mi powiedział?! Że za mało mu płacimy za pomoc i podwyższa rachunek. - po czym puścił wiązankę przekleństw i bluzgów pod adresem pułkownika.
-Trzeba będzie mu przemówić do rozumu.
Podjechali nocą, Pietro wyszedł z wozu i udał się do budynku. Paulie zgasił wóz i czekał. Nagle wydawało mu się że widzi przechodzącą ulicą postać, postać ta zaczęła mu się przyglądać, gdy z budynku wybiegł Pitero i ryknął do brata:
-Zabieramy się z stąd!.
Wpadł do wozu i krzyknął:
- zwiewamy!
Paulie ruszył samochodem z piskiem opon.
2 tygodnie później Paulie wszedł do biura dona Totti. Na biurku leżała archiwalna gazeta sprzed 2 tygodni.
"Tajemnicze Morderstwo"
"Policja stanu Texas, stara się ustalić kto dokonał podwójnego zabójstwa w miasteczku Bufflo. Przypomnijmy 2 dni temu w PUBIE "Texas Ranger" znaleziono ciała płk. Thomasa Clive Blackvile'a i Kathriny Wanger. Oboje zginęli od tej samej broni kal. 9mm. z tłumikiem. Zabójcy ani świadków zdarzenia nie odnaleziono."
RETRO 2
-Wesołych Świąt, tato- Sophia Totti , pozdrowiła ojca.
-Wesołych Świąt wszystkim – odparł Don.
Don Slavatore Totti siedział na szczycie stołu, obok grubego gospodarza siedział mały mężczyzna – Frankie Calzone, consiliere dona.
Obok Franka siedział Louie „dąb” Stavanzi., Pietro „igła” Estacande, a obok brata siedział Paulie. Przy stole siedzieli też inni członkowie organizacji. Po drugiej stronie stołu siedziała Pam Totti – żona Dona i jego 2 córki- 23-letnia Mary i 19 letnia Sophia.
-Przyjaciele – zaczął gospodarz- spotykamy się tu już po raz trzeci, z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chcę wam życzyć przede wszystkim zdrowia, szczęścia, radości, abyśmy spotkali się w tym samym gronie za rok. Wesołych Świąt!
-Wesołych Świąt! – odparli zgromadzeni.
Potem zaczęto się dzielić opłatkiem, dla Pauliego było to trochę zabawne że ludzie, którzy zabijają bez wahania, dzielą się opłatkiem życzą sobie wesołych świąt. Następnie Mary Totti zaczęła śpiewać kolędy. Przyłączyli się do niej wszyscy. Po godzinnym kolędowaniu, Don zakomunikował
-Wszyscy do Kościoła – Sally Totti był niezwykle religijnym człowiekiem co nie przeszkadzało mu zlecać zabójstw.
W kościele zajęli pierwszy rząd, ksiądz mówił kazanie o przebaczeniu, pokoju na świecie i innych sentymentalnych dyrdymałach.
Po powrocie do domu obie „królewny” , jak nazywano córki Dona podbiegły do choinki
-Prezenty! – udawała dziecięcy głos Mary.
Dziewczyna rzuciła się do drzewka, pod którym widniał ładny stosik paczek.
-Mogę się pobawić w Mikołaja? Mogę? – pytała Mary ojca.
-Oczywiście, skarbie – powiedział Don.
Mary złapała za pierwszy prezent i dała adresatowi, ochroniarzowi Dona.
Po wręczaniu prezentów wszyscy chcieli iść do stołu gdy nagle Sophia powiedziała:
-ale tu jeszcze jest jakiś prezent.
Podniosła paczkę niedbale zapakowaną w szary papier i oklejoną taśmą klejącą by się nie rozpadła. Sophia otworzyła paczkę i wrzasnęła z przerażenia. Frankie podbiegł do niej, z ogrodu do salonu wpadli uzbrojeni ochroniarze.
-co jest?- spytał jeden z nich.
-Wezwać karetkę zemdlała- krzyknął consilieri.
-Co tam jest? – spytał Louie.
Pietro podszedł do paczki i wyjął jej zawartość by pokazać innym. W jego ręku znajdował się martwy ptak z odciętą głową.
-Wiadomość do mnie- powiedział Don,
-Choćmy do biura Sally- powiedział Frankie
-Szefie idziemy z tobą – powiedział Louie i Pietro jednocześnie, obaj byli caporegiem’ ami rodziny.
-Jedź do domu nie wrócę dziś, musze zostać tu – Pietro zwrócił się do brata.
-Ok. Piet do zobacznia.
Paulie podszedł do swojego samochodu zobaczył jak przyjeżdża na sygnale ambulans. Odpalił wóz i ruszył do domu.
Kilka dni później.
-Szczęśliwego Nowego 1984 roku! – krzyknął mocno już pijany Frankie
Zabawa trwała w najlepsze, Don który „załatwił” sprawę z paczką, wynają najlepszy apartament w Nowym Jorku, specjalnie na zabawę sylwestrową. Paulie był w swoim żywiole – pij na okrągło od 7wieczorem. Wszyscy się bawili. Gdy wybiła północ. Don podniósł kieliszek by wykonać toast, gdy ktoś krzyknął z sali :
-Wesołego Nowego Roku Totti.
Następnie padły strzały. Don wyprostował się, a następnie upadł na ziemię, tam dostał konwulsji. Pijany Frankie rzucił się do Tottiego ale było już za późno. Don Salvatore Totti nie żył.
_________________
RETRO 3
Zatrzymał samochód pod willą. Wysiadł z wozu i udał się w stronę dębowych mocnych drzwi. Gospodarz Samuel O’Toole był starszym, dobrze zbudowanym mężczyzną. Zaprosił Pauliego do środka:
-Proszę wchodzić, przyjaciele Frankiego są moimi przyjaciółmi.
-Dziękuję, komendancie
-A daj pan spokój z urzędowością, Sam jestem. Napijesz się czegoś?
-Nie dziękuję Sam.
Weszli do gustownie urządzonego salonu, na ścianach wisiały zdjęcia rodziny komendanta policji Los Angeles, regał z książkami, obite brązową skórą fotele i kanapa stały przed telewizorem. O.Toole poszedł do kuchni. Pauliego zainteresowały medale na jednej ze ścian.
Gospodarz wrócił do salonu. Paulie z podziwem powiedział:
-sporo tego
-to żelastwo? To policyjne. Ale ten powinien cię zaciekawić. Purpurowe serce, zdobyłem na wojnie
-Wietnam? – spytał zaciekawiony
-Nie, Korea – odparł Sam
-Aha, miałem przyjaciela w Wietnamie, zestrzelony nad Hanoi, ślad po nim zaginął
-Przykro mi, naprawdę. – powiedział policjant
Zaczęli rozmowę o interesach
-sporo tego- skończył Sam
-będzie więcej- odparł Paulie
-to pewny biznes? – upewnił się gospodarz
-tak
-no to wchodzę w to.
Gospodarz odprowadził gościa do samochodu.
Paulie odjechał na lotnisko gdzie miał odebrać pewną paczkę.
Szedł po terminalu gdy nagle zderzył się z kimś. Wstał i zobaczył na podłodze JĄ dziewczyna miała brązowe włosy niewinną twarz. Ubrana była w dżinsowe spodnie i brązową bluzę.
-pomóc ci? – Paulie patrzył na nią jak oczarowany
-yhy- odparła
Pomógł jej wstać
-Nazywam się Paulie
-Emily ale wszyscy mówią mi Amy.
-Ok. Amy, widzę że nie tutejsza
-No nie – powiedziała zawstydzona
-Szukam jednego gościa o nazwisku hm coś na C, Clarenson nie o już wiem Clarkson
-Pomogę ci go znaleźć mam dłużnika w wydziale komunikacji.
-Ok. to w drogę. – bez skrępowania wsiadła do jego wozu.
-Dobra to zajadę do domu i zadzwonię, ok.?
-OK.
Podjechali pod jego dom, wyszedł i powiedział:
-zostań w wozie
Podszedł do telefonu cały czas myśląc o Amy, pierwszy raz w życiu czuł coś takiego, szczęście, był już wiele razy zakochany ale nie tak bo to że się zakochał nie ulegało wątpliwości.
-What’s up? – spytał głos pod drugiej stronie linii.
-Jones?
-Aha
-Tu Twister kojarzysz chłopie?
-Jasne co jest?
-Prośba
-A?
-Namierz mi Clarksona?
-Jakiego? Bo mamy z 10?
No właśnie czemu nie spytał o imię, wychylił się i spytał Amy:
-Imię Clarksona
-Chyba Michael
-Halo jesteś?
-Yhy
-Michael
Jones podał adres
-ok. dzięki
-nara
Podjechali pod dom Micheala Clarksona, po drodze dowiedział się że Amy studiuje historię i jako pracę magisterską pisze historię swojej rodziny, a Clarkson może coś wiedzieć. Podwiózł ją pod dom i powiedział:
-o 17 będę czekać.
-Ok.
Był po nią punktualnie o 17. Wyszła z domu i podeszła do jego samochodu.
-Wiem wszystko, teraz na pewno to napiszę!
-To wspaniale – westchnął Paulie – a gdzie chcesz mieszkać?
-Nie wiem a gdzie polecasz?
-Znam parę dobrych moteli i hoteli
-Ok. biorę motel
Podjechali pod motel gdy Paulie zaczął:
-wiesz znamy się dopiero 1 dzień ale może uda mi się zaprosić cię na kolację jutro mam czas.
-Ok. Ale znajdź dobry bar
Podeszła do niego i pocałowała w policzek:
-to na pożegnanie
Kilka Miesięcy Później
-Zdrowie młodej pary! – krzyknął Frankie z Pietrem
Ceremonia była skromna a na wesela zaprosili tylko najbliższych przyjaciół. Choć Amy wiedziała czym zajmują się jego przyjaciele uspokajało ją to że mąż tylko ociera się o to środowisko. Młoda Para promieniała szczęściem.
Emily i Paulie Estacande pocałowali się przy wszystkich, byli małżeństwem.
_________________
RETRO 4
-I jeszcze sodę oczyszczoną, wodę mineralną i pomidory- powiedział do sprzedawczyni.
-15, dolarów coś jeszcze?
-Nie- odparł Paulie i wyjął banknot 20 dolarowy
Sprzedawczyni już chciała wydać resztę gdy Paulie powiedział:
-nie trzeba, reszta niech będzie napiwkiem dla tak uroczej damy.
Dziewczyna zarumieniła się lekko. Paulie powiedział:
-Do widzenia.
Wyszedł ze sklepu. Stanął przed przejściem dla pieszych i już chciał przejść gdy nadjechał samochód, z przyciemnianym szybami
Ocho, znowu jakiś laluś zgubił drogę pomyślał i rzeczywiście, po chwili kierowca opuścił szybę, lecz w oknie pojawiła się lufa pistoletu. Paulie stał jak wryty nagle padł strzał, poczuł ból w klatce piersiowej, upadł na kolana, padł drugi strzał, chybiony tak jak trzeci. Za czwartym razem poczuł drugi ból, piąty strzał też go trafił, zachwiał się i upadł na twarz, wiedział co się stanie strzał w głowę. Nagle samochód zamachowców odjechał. Paulie czuł ból tracił przytomność. Krew z ran utworzyła kałuże dookoła ciała. Mgliście widział, stracił przytomność.
Obudził się nieświadomy swojego położenie, nie mógł się ruszyć, ani nic powiedzieć. Znajdował się na jakimś łóżku, sufit pomieszczenia był biały. Nagle usłyszał jakby dźwięk rozsuwania kotary. Stanęła przed nim kobieta w białym kitlu. Pielęgniarka powiedziała:
-miał pan szczęście. Cholerne szczęście panie Estacande- przeczytała nazwisko. – że mógł operować pana doktor Shepard. Nie może pan nic zrobić bo to działanie leku podanego panu przed operacją 3 kule pana trafiły. Miał pan szczęście że się pan nie wykrwawił!
Do izolatki wszedł młody doktor.
-ah, doktor Rosen
-Siostro oddziałowa proszę nie męczyć pacjenta. Panie Estacande proszę spać, gdy się pan obudzi proszę dać znać.
I wyszli. Paulie zaczął się zastanawiać kto? Kto jest na tyle szurnięty by odpalić członka mafii. Nawet czarni których nie podejrzewał o zbyt wielki intelekt by tego nie zrobili, więc kto. Czyżby mieli dosyć pokoju? Poprzednia egzekucja ( tak się złożyło że poprzednio zginął jego brat w Las Vegas) rozpoczęła wojnę. Teraz nikt nie chciał wojny.
Kilka dni później
-Hehe Paulie nieźle załatwiłeś tych gliniarzy. „Nikt mnie nie postrzelił”.
-Hehe, a właśnie Louie wiecie coś na ten temat.
-Niestety nie. Jacob gadał na mieście ale nic.
Nagle rozmowę przerwał Jacob. Młody członek organizacji.:
-Sorry że przerywam ale wiem coś.
-Wiesz kto?
-Tak jeden młody gnojek który chce robić za Dillera, uważał że jak odpali ciebie to dostanie większe poważanie.
-Hehe to my mu damy poważanie
-Nic beze mnie to sprawa osobista.
-Nie do cholery to interesy on nam po prostu szkodzi. Wchodzi na nasz teren
-Ok.
Kilka miesięcy później.
Paulie skończył rekonwalescencje. Siedział w samochodzie z Louie’im. Założył skórzane rękawice i okręcił je w nadgarstkach taśmą klejącą by mu nie spadły. Zabrał 9 milimetrówkę i przykręcił do niej tłumik. Wyszedł z wozu i stanął przed wozem niedoszłego zabójcy. Uderzył ręką w maskę wozu i pociągnął za klamkę zawył alarm.
Ukrył się w cieniu i czekał
Cel nadbiegł do wozu wściekły zaklął pod nosem wyłączył alarm i zawrócił wtedy dostał w klatkę piersiową i kolano. Odrzuciło go w stronę wozu. Paulie podszedł do niego i strzelił w niego 8 razy. Następnie wymierzył w czoło i strzelił. Gdy upewnił się że cel nie żyje wrócił do wozu. Louie zapuścił silniki i odjechali.
_________________
RETRO 5
Samochód minął przeszkodę, i gnał pewnie do celu.. Nagle wyrosła przed nim następna przeszkoda. Wóz uderzył w nią i rozpadł się na kawałki.
Małe dziecko zaczęło płakać.
-Spokojnie, Paulie, jak Augie i Tata wrócą, któryś z nich na pewno go naprawi.
-Albo wyrzuci do kosza.
-Pietro!- skarciła go matka.
Carmela Estacande spojrzała na swoje dzieci. Mały Paulie bawił się na podłodze, a Pietro leżał na kanapie, był zły ponieważ z powodu złego zachowania, dostał karę od ojca i nie mógł wyjść do kolegów, bawić się w Mafię.
Pani Estacande, myślała o mężu. Od 10 lat prowadził mały osiedlowy sklepik. Ostatnio powodziło mu się nadzwyczaj dobrze. Chciał wykupić większy sklep dla syna Agostino, a sam prowadziłby swój kram. Carlo Estacande, za punkt honoru postawił sobie dojście do dobrobytu ciężką pracą, a nie przestępczością. Dlatego tak źle reagował na zabawy Pietro, któremu Mafia imponowała.
Z rozmyślania wyrwało ją pukanie do drzwi
-Policja. Proszę otworzyć.
Podeszła do drzwi.
Do mieszkania wszedł mody, umundurowany policjant.
-Panie mąż to Carlo tak?
Tak- odparła zdziwiona pytaniami
-A pani syn to Agostino?
-Tak
Obawiam się, ze nie mam dobrych wieści.- powiedział, wziął głęboki oddech i kontynuował:
-pani mąż i syn zostali zastrzeleni, podczas napadu na nic sklepik.
Policjant wyszedł. Carmela usiadła na fotelu i zaczęła płakać.
Kilka lat później.
-Mamo wróciłem- krzyknął na wejściu rozpromieniony Paulie.
Ale nikt mu nie odpowiadał. Zdziwiony zobaczył że drzwi do pokoju matki są uchylone, wszedł do środka i zobaczył matkę leżącą na łóżku, wyglądała jakby spała.
-Mamo- zaczął niepewnie- mamo obudź się.
Ale mama już się nie obudziła. Paulie płakał przy jej łóżku kilka godzin, gdy znalazł go brat.
-Pietro, mama umarła!- krzyknął do brata.
3 Lata później
Paulie szedł do pracy. Szedł przez zaułek. Nagle usłyszał strzał. Z zaułka wybiegło dwóch chłopaków, jeden miał broń. Wymierzył ją w Pauliego.
-Daj spokój Tony, to swojak.
-Jesteś Włochem? – spytał Tony
-Tak- odpowiedział Paulie.
-Nic nie widziałeś rozumiemy się?
-Tak
-Bo jak coś powiesz to cię znajdę i zastrzelę
-Oh Tony zwiewamy, bo nas złapią i bez niego.
Dwaj gangsterzy uciekli w prawo. Nagle wypadli policjanci. Najstarszy rangą z wyglądu Irlandczyk spytał:
-Widziałeś gdzie pobiegli?
-Tak.
-Gdzie?- naciskał policjant.
-o tam, w lewo.
Policjanci pobiegli w lewo.
Po powrocie do domu zrobił sobie obiad. Usiadł na fotelu i włączył powtórki z meczów Baseballowych. Po dłuższym czasie do domu wpadł Pietro.
-Cześć brat.
-Cześć.
Zadzwonił telefon. Pietro podszedł i odebrał słuchawkę.
-Tak?
Paulie wyszedł. Nagle usłyszał krzyk.
-MAM W D***E ICH KONEKSJE! ONI ROZWALILI KILKA LAT TEMU MOJEGO OJCA I BRATA! WIĘC JA ICH ROZWALĘ!
Pietro wyszedł z domu. Gdy wrócił miał na koszuli krew. Uspokoił brata i poszedł do łazienki. Mruknął pod nosem:
-Vendetta.
Kilkanaście lat później.
Paulie stał na cmentarzu w Nowym Jorku. Choć mieszkał w Los Angeles, chciał mieć całą rodzinę tu. Beznamiętnie spoglądał na zimny pomnik.
„Emily Estacande
ur. 1968
zm. 1993
Ave Maria
Spoczywaj w Pokoju”
Dopiero teraz doszła do niego nieodwołalność jej śmierci.
Panie! Dlaczego ona? To ja zasługiwałem na tego raka nie ona! Panie czemu?!
Z rozmyślań wyrwał go głos Pietra:
-Ja i Louie musimy iść.
-Dobrze, ja tu jeszcze chcę postać.
-Paulie ja cię rozumiem ale zaczyna padać- powiedział Louie.
-Zostanę.
Dwaj przyjaciele udali się do bramy głównej cmentarza, Paulie spoglądał na okoliczne groby. Była tu cała jego rodzina, Ojciec, Matka, brat, a teraz dołączyła jego żona. Byli razem 3 lata i ich szczęście zakłócił nowotwór Amy.
Paulie upadł na kolana przed jej grobem, i zaczął się modlić.
_________________
RETRO 6
Obudził się w środku nocy, spojrzał na zegarek była 4.23. Ucałował delikatnie śpiącą żonę i wyszedł na ganek ich domu. Wyją paczkę Mallboro i zaczął palić papierosa- tej jednej rzeczy Amy w nim nie zmieniła. Pomyślał o żonie, był szczęściarzem, jeszcze tylko dzieci była by to idealna rodzina. Rodzina. Co to dla niego znaczyło. Pomyślał o bracie, po Amy Pietro był dla niego najbilższą osobą. Ale Pietro wybrał inną „rodzinę” , „Familliga” była dla niego najważniejsza. Myśli Pauliego uciekły do głowy „Rodziny” Frankiego. On w przeciwieństwie do reszty Donów, stworzył „prawdziwą rodzinę”- znał swoich żołnierzy, chodził z nimi na piwo, do klubu, rozmawiał jak ojciec z gromadką dzieci. Nagle zauważył Vana, samochód zatrzymał się na drodze przed furtką do ich domu. Paulie instynktownie padł na ziemię. Po chwili padły strzały. Pociski wystrzeliwywane z broni automatycznej latały po ganku pustosząc go. Na czworakach przebiegł do sypialni. Amy leżała pod łóżkiem, kuląc się ze strachu. Paulie złapał dubeltówkę należącą do ojca Amy, który dał im ją w prezencie i schylił się pod oknem. Wychylił się i krzyknął:
-Dranie! Żryjcie to!- wypalił z karabinu. Upadł na ziemię bo po chwili cała seria poleciała w jego stronę. Przebiegł do drugiego okna i wypalił
- Taki jesteś groźny?! Łap to!- krzyknął. Takimi okrzykami dodawał sobie odwagi.
Nagle usłyszał inne strzały i wypadające dzrwi. W progu stał Pietro z Glockiem.
-Nic wam nie jest?- spytał. Do domu wpadł Louie:
-K****A! Uciekli mi!
Następnego dnia
Czuł się źle. Rozmawiał już wiele razy z Donem ale nigdy jako interesant. Do jego stolika podszedł ochroniarz i skinął głową. Zaprowadził go na zaplecze i w dół do piwnicy. Stanęli przed dużymi dębowymi drzwiami. Gdy Paulie wszedł do środka zobaczył mały pokój wypełniony dużym biurkiem i krzesłami po obydwu stronach. Na jednym z nich siedział Don. Paulie usiadł na drugim.
-Co cię sprowadza przyjacielu? Czym mogę ci pomóc?
-Ojcze Chrzestny, chcę zemsty na tych głupcach którzy mi ostrzelali dom. Dom w którym mieszka moja żona.
-Przyjacielu mogę ci pomóc i zrobię to z przyjemnością, ale – Don zrobił efektowną pauzę – potrzebuję, powiedzmy czegoś w zamian.
-Wszystko patrone
- wszystko? – spytał Don, nawet gdybym cię poprosił, abyś dla mnie pracował?
- Wszystko- zapewnił go Paulie.
- Więc mam prośbę cugin
- Zrobię co w mojej mocy Ojcze Chrzestny.
Paulie nie wiedział że zgodził się na wstąpienie do rodziny.
Zadanie miało być rutynowe, miał pojechać do detalisty o pseudonimie mechanik
(-Ma taki pseudonim bo podobno potrafi wszystko naprawić – tłumaczył mu Louie.)
I dowiedzieć się czemu zepsuły się dostawy pieniędzy dla Rodziny.
To był mały sklepik. Wszedł do środka i powiedział do „mechanika”:
-Słyszałem że potrafi pan wszystko naprawić. To prawda.
-Tak o co konkretnie chodzi?
-O interesy z panem Calzone. On chce wiedzieć czemu się popsuły.
-Bo to nasz teren usłyszał i poczuł uderzenie w głową stracił przytomność.
Obudził się i zorientował że ma związane ręce na plecach. Potężny murzyn stał nad nim z nożem. Przejechał mu nim po twarzy. Poczuł ogromny piekący ból, ale nie krzyknął. Czarny się zaśmiał. Paulie uwolnił rękę i rzucił się w stronę mechanika. Zgarnął ze stołu strunę od fortepianu i sprawnie zarzucił mu ją na szyję. Udusił do i zabrał jego pistolet, strzelił w kierunku czarnego. Ten ukrył się i wychylił by oddać strzał,
Paulie tylko na to czekał. Strzelił usłyszał krzyk. Podszedł do czarnego. Klęczał na podłodze z rękoma podniesionymi do góry. Paulie obrzucił go lodowatym spojrzeniem. Wymierzył lufę w jego czoło usłyszał:
-Proszę nie! Mam żonę dzieci! Nie odbieraj mi tego.
-Bo masz rodzinę i dzieci? Każdy tak mówi, trzeba było wcześniej o tym pomyśleć.
I strzelił mu w czoło. Czarny padł na twarz z jego rany wylewała się krew. Paulie wyszedł ze sklepu, zabrał ze sobą strunę.
_________________
RETRO 7
Fala klimatyzowanego powietrza uderzyła ich. Kasy hipermarketu brzęczały charakterystycznie.
-Muszę się odlać- zasygnalizował Tony i poszedł w stronę WC.
Reszta wkroczyła do sklepu. Sophia Totti-Calzone pobiegła w stronę odzieży, a Frankie posłał zmęczone spojrzenie Pauliemu. – gdy żona dorwała się do ubrań nic nie zwiastowało szybkiego wyjścia ze sklepu. Udali się w stronę stoiska z artykułami spożywczymi.
-Długa droga przed nami wezmę coś na ząb- rzucił Paulie. Droga do Nowego Jorku z Los Angeles była rzeczywiście dość uciążliwa.
W końcu wyszli do limuzyny Dona – czarnego Lexusa. Prowadził Tony, Paulie siedział obok niego a Don i jego żona siedzieli z tyłu. Nagle wyprzedził i motocyklista.
-Nosz co za debil! – ryknął Tony. Nagle „debil” wyjął zza pazuchy Uzi i zaczął strzelać.
-Skarbie na podłogę- ryknął Don.
Na kuloodpornych szybach pojawiły się ślady po pociskach. Tony skręcił na autostradę. Uciekali gonieni przez kule z automatu. Gnali gdy nagle pod samochodem rozległ się huk. Eksplozja wyrzuciła samochód do góry. Spadł na dach kilka metrów od bomby.
Paulie uwolnił się od poduszki powietrznej i wypełzł z wozu. Obejrzał wrak wozu. Tony’ego nie było- bomba wybuchał tuż pod nim. Sophia krwawiła ale też wydostała się z wraku. Zemdlała na asfalcie. Paulie obszedł wóz i doszedł do miejsca Frankiego. Ten siedział na swoim miejscu. Paulie odpiął mu pas i chciał wyciągnąć przyjaciela gdy zobaczył że Don ma przygniecione fotelem Kierowcy nogi. Pomógł mu się wydostać i położył go na jezdni. Karetki już przyjechały. Sanitariusze podnieśli Franka i Sophie na nosze, Paulie sam się położył. Ostatnie co widział to był widok maski tlenowej zakładanej mu na twarz przez sanitariusza.
Kilka tygodni później.
Paulie stał pod drzwiami do pokoju Franka w jego domu. Wszedł do środka. Po zamachu Don stracił czucie w nogach jeździł na wózku inwalidzkim. Siedział przed laptopem i coś oglądał. Paulie podszedł ale szef szybko zakrył ekran.
-To sprawy Duńczyka – wyjaśnił
„Duńczyk” był jedyną osobą o której Paulie nic nie wiedział. Wiedział tylko że jest to duński handlarz bronią z którym potężne interesy robił jeszcze „Sally” Totti .
-To od naszych przyjaciół z Firmy – powiedział podając Pauliemu szarą kopertę. Firma? Zdziwił się. CIA zaangażowało się w prywatną vendettę Dona?
-To nasz ostatni cel. – skończył. – obejrzyj to. „Umarli wstają z grobów” – dopowiedział.
Paulie wyszedł bez słowa. Otworzył kopertę w środku były zdjęcia i adres w Sydney. Na zdjęciach w ramionach nagiej blondynki znajdował się... Jego „zmarły” przyjaciel Louie Stavanzii.
Paulie poczuł zimny głaz w brzuchu. Każdego by podejrzewał ale Louie?!
Wyszedł z posiadłości.
SYDNEY.
Paulie ukrywał się pod schodami w ręku ściskał walthera z tłumikiem. Louie wszedł do domu. Paulie wyszedł z kryjówki i podążył za celem do kuchni. Rzucił krótko:
-Świetnie wyglądasz jak na trupa. – i wymierzył lufę w „cel”
Louie wyglądał na zaskoczonego, powoli podniósł ręce
-Na kolana – warknął Paulie, Louie posłuchał
-Paulie proszę – powiedział – zanim mnie zbijesz pozwól mi coś powiedzieć.
-Dobra – powiedział lodowatym tonem- ale lepiej żeby to było coś ważnego.
-Cokolwiek ci Don powiedział to nieprawda- krzyknął – on robi interesy z CIA! Wiedziałeś o tym?!
-Niestety ale tak, powiem więcej byłem z nim w Langley, jeżeli to wszystko to żegnaj – powiedział i wymierzył w sam środek jego czoła.
-Nie! To nie wszystko! To jest wina Dona, on to zaplanował! On pociągał za wszystkie sznurki! On, on – ale Paulie go nie słuchał
-Och zamknij się- rzucił i strzelił. Louie padł natychmiast.
Wyszedł z domu wyją telefon
-Zrobione
-Dobrze. Kiedy wracasz?
-22 września, Lina Oceanic
-Ok. Będziemy czekać.
Paulie skończył i wyrzucił telefon do śmieci, robota zrobiona.
_________________
RETRO 8
Wszedł do pokoju Dona. Ten palił papierosa.
-Dziś chce zamknąć wszystkie rodzinne sprawy- zaczął Frankie.
-Richie odwiedzi Kingstona i Blake’a. Sonny poleciał do Boliwii odwiedzić Armando Sereiere. Al spotka Hensei Naguro, został tylko- Don ściszył głos jakby obawiał się że jeżeli wypowie to imię na głos, jego posiadacz zmaterializuje się obok niego z ręcznym granatnikiem.- został Siergiej Pietrow- dokończył.
-Ja mam go pozdrowić?- spytał Paulie
-Nie. Pietrow jest zbyt silny, zawrzemy z nim pokój- dokończył
-Pojadę na rozmowy pokojowe?
-Tak- powiedział Frankie i skinął głową.
Rozmawiali chwilę gdy Don powiedział:
-Jestem już stary i schorowany, nie wiele mi został czasu.
-Frankie co ty?
-Spokój. Daj mi skończyć. Powrót do Nowego Jorku uważam za ostateczny cel, komisja mi podlega, kończymy wojnę, zawrzemy pokój z ruskami. Zostało tylko jedno, następca.- skończył.
-Kto nim będzie? – spytał Paulie
-Jeszcze nie wiesz? – spytał Don – ty nim będziesz Paulie.
-Ja? Myślałem że Vincent nim będzie.
-Vinc jest dobry jako consiliere, ale nie nadaje się na wodza. Leo nie żyje, tak samo Louie i Pietro, z kolei Al i Richie są za młodzi tylko ty się nadajesz.
Paulie przypomniał sobie inicjację to było tak dawno temu.
Wstał i chciał wyjść gdy Don go zatrzymał:
-Jest jeszcze ktoś. Herb.
-Wiem- powiedział jakby nieobecny – pamiętaj o przysiędze.
-Ok.
Zatrzymał wóz pod miejscem spotkania. Okazało się ono nawet elegancką meksykańską restauracją. Paulie nigdy nie był w meksykańskiej dzielnicy więc był miło zaskoczony. Chciał wysiadać gdy do jego wozu wsiadło dwóch Rosjan
-jedźmy naprzód- powiedział jeden z nich wyjmując pistolet. Przejażdżka zakończyła się pod Rosyjskim barem. Rosjanin pistoletem zaprosił go do środka. Pietrowa rozpoznał od razu. Gruby boss podszedł do niego i krzyknął:
-Witaj mój przyjacielu! Wybacz za tą całą zabawę, ale muszę móc ci ufać, haraszo?
-Tak w porządku- odparł
-Haha! Stiopa! Nalej nam po kolejce na mój koszt!- zaśmiał się Rosjanin. Rzucił się do niego i zaczął go witać „na niedźwiedzia”, dla Pauliego było to przeżycie prawie traumatyczne.
Usiedli w specjalnym przedziale.
Pietrow spytał:
-Co chcesz jeść przyjacielu?
-Spaghetti jak macie- powiedział ironicznie
-Stoipa! Dwa talerze spaghetti.
Po chwili kelner przyniósł dwa talerze
-Spasibo – powiedział Siergiej.
Gdy kelner wyszedł zaczęli rozmowy
-Musisz wiedzieć że robienie interesów z panem Calzone to prawdziwa przyjemność.
-Tak samo dla nas Siergieju Jewiegniejowiczu- powiedział Paulie – ty ruski ch**u – dodał w myślach.
Zaczęli jeść w końcu Paulie powiedział
-Muszę do kibla, haraszo?
-Haraszo, haraszo- zaśmiał się Rosjanin- na to nie ma rady- i wstał klepnął Pauliego w plecy swoją potężną łapą i wskazał palcem drzwi:
-Sracz jest tam.
Gdy Paulie wyszedł zobaczył jak Rosjanie biegają po lokalu, przeklinają, kobiety płaczą. Zobaczył jak dwóch rosłych ochroniarzy wynosi z przedziału podziurawione kulami jak sito ciało Siergieja Jewiegniejowcza Pietrowa.
Paulie nie dowierzał, jak udało się to zrobić? I wtedy przypomniał sobie słowa Dona:
„Mając odpowiednio dużo pieniędzy i odpowiednio dobre kontakty można zabić każdego”
Wyszedł z lokalu, wszedł do samochodu
-Teraz Herb- pomyślał.
Odpalił wóz
Herbert Dillinger- adwokat rodziny powitał go w drzwiach.
-Cześć Paulie!
-Cześć Herb- odparł.
Weszli do jego domu.
-Herb dobrze wiesz po co tu jestem- zaczął Paulie
Dillinger wszystko zrozumiał
-Wiem- odparł krótko.
-Dlaczego?- spytał Paulie
-Co „dlaczego”?
-Dlaczego to zrobiłeś, czemu donosiłeś FBI? Herb dlaczego?
-Wy Włosi nigdy tego nie zrozumiecie. WY nic nie rozumiecie-odparł spokojnie adwokat.
Paulie wyją Glocka i położył go na stole.
-Masz wybór Herb, albo sam to zrobisz- wskazał na leżący na stole pistolet- albo ktoś ci w tym pomoże, ale jeżeli wybierzesz 2 wariant, zabiją twoją córcię. MY nie wybaczamy Herb, nie wybaczamy zdrady, zabijemy całą twoją rodzinę żeby zniszczyć złe geny.
Dillinger spojrzał na Glocka, potem na zdjęcie 24- letniej córki
-Nie daruje wam jeżeli coś jej się stanie- powiedział wściekły.
-Ty i tak zginiesz, ale jeżeli sam to załatwisz nic jej się nie stanie. Zdecyduj.
Powiedział i wyszedł z domu. Adwokat zamknął drzwi od środka, Paulie obserwował go przez okno. Napisał list, położył się na kanapie, wziął do ręki Glocka, przyłożył go sobie do skroni i pociągnął za spust, Paulie odszedł w stronę wozu.
Po powrocie do domu włączył telewizor.
-Wracamy do wiadomości dnia- powiedział spiker- Herbert Dillinger został znaleziony martwy we własnym domu, ciało znanego adwokata znalazła jego córka Georgia Dillinger,
-Przyczyną śmierci był strzał w głowę, znaleziony przy denacie list świadczy o samobójstwie- powiedział młody policjant.
-Oto treść tego listu- powiedziała rozentuzjazmowana dziennikarka:
Droga Geo!
Nie myśl o mnie źle.
Zrobiłem to dla ciebie.
Te gangreny mnie zniszczyły
Szykanowali mnie, nazywali „adwokatem mafii” bo raz obroniłem człowieka z tamtych środowisk.
Zaczęli szykanować ciebie.
Może teraz zamiast szyderstw i nienawiści okażą ci współczucie.
Twój Tata.
Paulie wyłączył telewizor. Wyją narzędzia i olej i zaczął czyścić karabin. Teraz był sotto capo- drugim po Bogu, zastępcą szefa.
KILKA LAT WCZEŚNIEJ
Podniecony Paulie stał w skąpanej mrokiem sali. Oświetlały ją tylko świece. Podszedł na środek sali. Vincente Diorri spytał go:
-Czy jesteś świadom że Nasza Sprawa jest ważniejsza, od twojej żony, dzieci, a nawet matki?
-Tak
-Czy jesteś świadom że uczestnicząc w Naszej Sprawie musisz zachowywać się z honorem i nie będziesz mógł o niej mówić obcym, a nawet żonie, dzieciom a nawet matce?
-Tak.
-Czy jesteś świadom że od teraz twoim Panem oprócz Boga jest twój patrone, noszący też tytuł Dona?
-Tak
-Od teraz obowiązuje cię Omerta mowa milczenia, która zabrania ci opowiadać o Naszej Sprawie każdemu, kto nie jest jej uczestnikiem.
Pierwsza część inicjacji- przysięga była skończona. Teraz podeszli do ogromnego paleniska. Diorri wyją figurkę Matki Boskiej, i owinął ją szmatą moczoną w benzynie. Następnie ukuł wskazujący palec Pauliego, jego krew kapała na figurkę. Diorri wrzucił ją do ognia a Paulie trzykrotnie powtarzał:
-Niech spłonę jak ta figurka jeśli nie dotrzymam tej świętej przysięgi.
Następnie wyszli z sali i podeszli do fotela na którym siedział Frankie Calzone.
Paulie schylił się, pocałował go w dłoń, mówiąc:
-Don Calzone. |
|